
[fot. Marcin Bałaban]
Osiem dni trwało w stolicy Małopolski święto muzyki świata, czyli dwudziesty czwarty festiwal EtnoKraków/Rozstaje. Piękne i ważne były akcenty odwołujące się do tradycji ukraińskiej i niezależnej kultury białoruskiej. Wspaniale brzmiała muzyka grana przez polskich artystów – i gości ze świata.
Tegoroczna edycja festiwalu Etno Krajków Rozstaje znalazła godne ukoronowanie. Po tygodniu niekłamanych emocji i wzruszeń, znakomitych koncertów i warsztatów, gromadzących szerokie grono pasjonatów kultury tradycyjnej, przyszedł czas na jego podsumowanie.
Koptyjskie impresje
W poprzednią niedzielę festiwal miał swoja uroczystą inaugurację podczas popołudniowego koncertu na dziedzińcu Radia Kraków. Wystąpiła wówczas słynna ukraińska grupa Drewo. Równo tydzień później w tym samym miejscu zabrzmiał koncert będący jednym z dwóch wydarzeń zamykających tegoroczną imprezę. Przed publicznością zaprezentowali się bracia Marcin i Bartłomiej Olesiowie oraz Dominik Strycharski we wspólnym znakomitym programie Koptycus. Rzecz ukazała się na płycie już przed kilkoma miesiącami i od razu zyskała znakomite recenzje. Świetny był też festiwalowy koncert artystów. Członkowie tria podejmują wyprawę do muzycznej tradycji Koptów, przepracowując ją i interpretując po swojemu, w wersji na kontrabas, perkusję i flet, z drobnym dodatkiem elektroniki. Niepospolita wyobraźnia, muzykalność i kultura muzyczna instrumentalistów sprawiały, że całość brzmiała rewelacyjnie.
Na koniec
Drugim tego dnia, a ostatnim w ogóle, punktem tegorocznego festiwalu był koncert zespołu Vechi Acum, który odbył się w niedzielny wieczór w klubie Strefa. Członkowie zespołu przedstawiali w autorskich opracowaniach własne kompozycje, a jednocześnie tradycyjne utwory z Polski i Ukrainy, ale też Słowacji i krajów bałkańskich. Pobrzmiewają w ich twórczości echa jazzu, ale jest również szlachetna melodyjność, jest ukłon w stronę tradycji, ale także sporo nowoczesnego grania. Ten występ zakończył zasadniczą część dwudziestych czwartych Rozstajów. Będzie jednak jeszcze jesienny dodatek…
Oręż – i nadzieja
Jaki był tegoroczny festiwal? Odbywał się w cztery i pół miesiąca po rozpoczęciu barbarzyńskiej napaści Rosji na Ukrainę. Nie tylko więc nie dało się uciec od tego tematu (dotyczącego i dotykającego każdego z nas) i o nim zapomnieć, ale stał się on jednym z głównych motywów, wokół których krążyły festiwalowe wydarzenia. Podczas kolejnych spotkań, warsztatów, koncertów powracały wątki bezgranicznej rosyjskiej przemocy, ale też przekonanie o kreatywnej sile, żywotności i wartości ukraińskiej kultury. Jak mówili wielokrotnie organizatorzy festiwalu (choćby podczas konferencji prasowej) w obliczu wołania o godność i o wolność zaatakowanej Ukrainy, muzyka staje się orężem, który pomaga wyrazić ból, protest, ale też gotowość wsparcia, solidarność – i nadzieję. Wszystko to wybrzmiało podczas festiwalowych spotkań i koncertów.
Fundament
Wojenna przemoc rosyjskich agresorów, podobnie jak inne znane z przeszłości akty zbiorowej nieludzkiej nienawiści, ma wśród wielu celów także zamach na kulturę, na tożsamość, na wolność i samostanowienie Ukrainy. W tym kontekście każda artystyczna, sceniczna aktywność, dotycząca kwestii ukraińskich, wspominająca o nich, dająca głos artystom z tego kraju – jest wyraźną wypowiedzią przeciwko okropieństwom wojny, ale też przeciw tyranii i ideologicznej przemocy. W ten sposób krakowski festiwal stał się miejscem / przestrzenią wyraźnej manifestacji antywojennej i antyprzemocowej. Nawet jeśli brzmi to dla kogoś naiwnie, to przecież prawda jest taka, że zbiorowa czy społeczna tożsamość oraz trwanie wbrew przemocy mają prawo bytu – i sens – dzięki kulturze. A muzyka, szczególnie ta odwołująca się do tradycji jest zawsze źródłem, korzeniem, fundamentem. Nadzieją na dobrą przyszłość.
Sąsiedzi – przyjaciele
Co równie ważne: ukraińscy artyści, których zaproszono do udziału w festiwalu prezentowali bezdyskusyjnie wysoki poziom artystyczny, demonstrując zarazem ogromną różnorodność stylistyczną, estetyczną, ale także różnorodność artystycznych postaw. Z jednej strony był więc zwariowany, dynamiczny show (to chyba dobre słowo) zespołu Joryj Kłoc, z drugiej – wstrząsający, pełen smutku i bezradności wobec zła koncert / spektakl Dakh Daughters, z jednej strony było głęboko osadzone w przeszłości śpiewanie zespołu Drewo, z drugiej – eksperymentowanie z tradycyjnymi wątkami przez Gordiya Starukha. A wszystkie te koncerty, podkreślmy to raz jeszcze, na naprawdę najwyższym poziomie artystycznym, fantastycznie przyjmowane przez słuchaczy. Wszystkie wspomniane działania odbywały się w ramach cyklu Kijów_Kraków, który będzie też kontynuowany w klubie Strefa jesienią. W ramach tego samego cyklu / pasma artystycznego pojawili się na warsztatach i koncertach inni ukraińscy artyści: Iryna Klymenko, Oksana But, kapela Serhja Ochrimczuka, także polsko-ukraiński zespół Traditune.
Organizatorzy nie zapomnieli również o dramatycznej sytuacji niezależnej kultury białoruskiej. Dlatego też, w reakcji na apel Switlany Cichanouskiej festiwal przystąpił do idei Tygodnia Kultury Białoruskiej. Stąd w ramach pasma artystycznego Mińsk_Kraków świetny koncert (a potem także potańcówkę) zagrał białorusko-polski zespół Hajda Banda. W tym samym cyklu imprez obejrzeliśmy też piękny film dokumentalny Przywiodły nas tutaj pieśni Waszych ojców.
Głosy i nuty z kraju
EtnoKraków/Rozstaje to także od zawsze miejsce i przestrzeń dla prezentacji wyjątkowych zjawisk, ale też nowych formacji na polskiej scenie muzyki folkowej / etnicznej. Nie inaczej było i w tym roku. Świetne koncerty dali artyści dobrze znani: Kapela Brodów, Orkiestra Galicja, czyli Kapela Niwińskich w nowej odsłonie, duet Joanna Słowińska i Stanisław Słowiński, grupa Sutari we wspólnym projekcie ze skandynawskim Frander oraz Wandering Songs – nowy zespół prowadzony przez Weronikę Grozdew-Kołacińską. Świetnie przyjmowano warsztaty, które prowadzili m.in. Piotr Zgorzelski, Katarzyna Chodoń, czy Paula i Sabina Krauze.
Bardzo interesująco prezentowali się młodzi artyści, póki co nieco mniej znani publiczności, tacy jak Baykuri, Swada, Garnizon Jarosław, Vechi Acum, a także z nieco odmiennych przestrzeni: Teatr Złoty Róg, a z jeszcze innych kręgów: duet Chvost i pozostali artyści, którzy wystąpili podczas klubowej nocy etno-electro.
Dźwięki ze świata
Niezwykle udane były koncerty prezentujące współczesną muzykę improwizowaną, rodzącą się wokół tradycyjnych inspiracji, a więc wspomniane wcześniej trio Marcin Oleś – Bartłomiej Oleś – Dominik Strycharski, ale też Min Jin Seo Sextet, w którym koreańska liderka spotkała się ze świetnymi polskimi instrumentalistami jazzowymi. Skoro wspomnieliśmy już o zagranicznych artystach – z Ukrainy, Szwecji, Korei Południowej – to podkreślmy, że zawsze atrakcyjny i ważny dla organizatorów oraz publiczności był międzynarodowy wymiar festiwalowych koncertów. Dopowiedzmy więc, że, poza powyżej wspomnianymi artystami, podczas tegorocznych Rozstajów wystąpili też Ghatam Udupa Collective z Indii, z Michałem Czachowskim w składzie oraz znakomita Mokoomba z Zimbabwe, prowadzona przez Mathiasa Muzazę.
Umiejętność
Nikt chyba nie ma wątpliwości co do twierdzenia, że EtnoKraków/Rozstaje jest jednym z najważniejszych w Polsce i w tej części Europy festiwali muzyki folkowej / world music. Decyduje o tym zarówno wielość geograficznych źródeł, do których odwołują się goście festiwalu i stylistyczna różnorodność, którą prezentowali artyści występujący podczas kolejnych koncertów, jak i – może przede wszystkim – znakomita artystyczna jakość scenicznych prezentacji. Trudno byłoby bowiem wskazać pośród tegorocznych występów taki, o którym można by powiedzieć, że był słaby.
EtnoKraków/Rozstaje to również wielość i rozmaitość przestrzeni koncertowych. Inaczej bowiem, oczywiście, słucha się takiej muzyki na dziedzińcu Radia Kraków, inaczej w Fortach Kleparz – na scenie dużej i drugiej scenie tzw. „kocie uszy”, inaczej było wreszcie w klubach – Strefie i Alchemii, także podczas działań w Altanie na Plantach. Sporą umiejętnością jest ulokowanie danych wykonawców w odpowiedniej przestrzeni. Podczas Rozstajów udaje się to znakomicie.
Powrót do normalności
Walorem festiwalu – i potwierdziła to również tegoroczna edycja – była zawsze publiczność: wymagająca, ale też niezwykle otwarta i życzliwa, ciepło przyjmująca debiutantów, owacyjnie witająca doświadczonych artystów. Dwudziesta czwarta odsłona festiwalu była pierwszą, która toczyła się w normalnych warunkach, bez dodatkowych ograniczeń, po dwóch latach pandemicznych. EtnoKraków/Rozstaje, jako jedna z niewielu liczących się w kraju imprez folkowych, odbywała się w latach 2020-2021 nieprzerwanie, ale też jednak w skromniejszym wymiarze i w innym terminie. Teraz (oby już na stałe) wszystko wróciło do normy i wydaje się też, że było to niezwykłą ulgą i wydarzeniem dla wszystkich – organizatorów, wykonawców, publiczności. Warto było przeżyć minionych osiem dni w tak kolorowym Krakowie, wierzącym w dobro i bezdyskusyjną siłę muzyki świata.
Cdn…
Zanim zaczniemy odliczać dni i tygodnie do kolejnej, jubileuszowej edycji festiwalu, warto pamiętać, że czeka nas jeszcze – podobnie jak w ubiegłym roku – fascynująco zapowiadający się epilog czy suplement tegorocznej imprezy. Planowany jest na 18 października w ICE Kraków. Będzie to prawykonanie kompozycji Jana Stokłosy, łączącej brzmienie orkiestry z głosami i instrumentami etnicznymi, z nawiązaniami do kultury ludowej różnych regionów kraju.
A zatem do zobaczenia w październiku! Do zobaczenia za rok!
[ Tomasz Janas ]

[fot. Marcin Bałaban]
Przedostatniego dnia festiwalu przypomnieliśmy sobie jak ważna jest kultura i muzyka ukraińska – w ogóle, ale też w odniesieniu do polskiej sceny muzycznej, jako nieustająca inspiracja. Z wielkim sukcesem wystąpili też wybitni krajowi artyści. W sobotę popołudniowa porą w klubie Strefa odbyła się druga część dwudniowych warsztatów pieśni ukraińskich, prowadzonych przez Irynę Klymenko – entomuzykolożkę, praktykującą jako badaczka, a jednocześnie jako wykonawczyni oraz promotorka tradycyjnej muzyki ukraińskiej. Znana z wielu artystycznych aktywności (zespołów Hurtoprawcy czy Drewo, współpracy z ukraińską kompozytorką muzyki współczesnej Allą Zagaykevych i jej Electroacoustic Ensemble) z wielkim entuzjazmem i pasją oddaje się prowadzeniu warsztatów. Hołd Najważniejsze wydarzenia miały mieć miejsce w drugiej, wieczornej części tego dnia festiwalu EtnoKraków/Rozstaje, w Fortach Kleparz. Dzień ten miał bowiem być przede wszystkim – choć nie wyłącznie – świętem muzyki i kultury ukraińskiej, miał być miejscem i czasem na to, byśmy mogli w sposób szczególny oddać jej hołd. Wiadomo przecież, że od 24 lutego tego roku, od dnia rozpoczęcia barbarzyńskiej inwazji Rosji na Ukrainę wszyscy inaczej patrzymy na świat, zachwiały się nasze, raczej stabilne dotąd, wyobrażenia o bezpieczeństwie, pokoju, sytuacji międzynarodowej. W szczególny sposób spoglądamy jednak od tego czasu przede wszystkim ku naszym ukraińskim sąsiadom – przyjaciołom… U siebie Ze szczególną uwagą, nawet czułością, słuchamy w ostatnich miesiącach ukraińskiej muzyki, w różnorodnych, przebogatych formach, jakie przyjmuje. Odkrywamy ją na nowo lub uczymy się jej dopiero, doceniając jej piękno. Niewiele jest jednak w naszym kraju miejsc i przestrzeni, w których twórczość ta czuje się tak bardzo „u siebie”, jak podczas festiwalu EtnoKraków/Rozstaje. Muzyka naszych wschodnich sąsiadów gościła na nim od lat, więc i dziś brzmi tu absolutnie naturalnie i wiarygodnie. Dlatego też nie dziwi fakt, że organizatorzy postanowili sobotni wieczór w większości poświecić muzyce ukraińskiej, w mocny sposób akcentując artystyczny projekt Kijów_ Kraków, który w kolejnych miesiącach będzie powracał w klubie Strefa. Człowiek-orkiestra Pierwszym z wykonawców, który pojawił się na dużej scenie w Fortach Kleparz był Gordiy Starukh. To artysta oraz producent muzyczny ze Lwowa. W swojej muzyce łączy tradycyjne pieśni i melodie ukraińskie z różnorodnymi elementami muzyki elektronicznej. Podczas koncertu usłyszeliśmy znakomitą próbkę jego talentu – i jego oryginalnego pomysłu na twórczość, będącą jednocześnie rodzajem hołdu dla tradycji, jak i własną, bardzo odrębną od innych, próbą opowiedzenia jej nowoczesnym językiem. Starukh to bowiem prawdziwy człowiek-orkiestra. Śpiewa, jednocześnie grając na innych instrumentach: lirze korbowej – wokół jej brzmienia zorganizowana jest jego muzyka – ale też na gitarze, elektronicznych instrumentach perkusyjnych, syntezatorze. Chwilami brzmiał niczym kilkuosobowy zespół. Lekkość i dynamizm Niemniej emocji przyniósł występ kolejnego wykonawcy na festiwalowej scenie, czyli formacji Joryj Kłoc. To znakomity przykład tego, co ukraińskim artystom od lat zazwyczaj się udawało, a z czym polscy muzycy mieli często kłopoty, a zatem formuła folk-rockowa. Połączenie tradycyjnych melodii z rockowymi aranżacjami (choć gitara jest „tylko” akustyczna) brzmiało naturalnie i bardzo przekonująco. Współpraca instrumentów tradycyjnych – choć o wzmocnionym brzmieniu – takich jak bęben huculski czy lira korbowa ze wspomnianą gitarą i altówką daje wrażenie oczywistej harmonii i artystycznej wiarygodności. W ich twórczości przeplatają się rozmaite style i odwołania, a dynamizm, bezpretensjonalność, także ruch sceniczny – tyleż przemyślany, ile często zabawny – dowodzą wysokich kompetencji twórczych. I taka też jest ich muzyka: zwariowana, pełna lekkości i humoru, a zarazem owacyjnie przyjmowana przez publiczność. Ukraine Fire Nastrój radykalnie zmienił się, gdy na scenie powitaliśmy kolejną grupę. Jednym z najbardziej oczekiwanych wydarzeń tegorocznych Rozstajów był bowiem koncert kolejnej ukraińskiej gwiazdy, zespołu o międzynarodowej sławie i uznaniu – słynnej żeńskiej grupy Dakh Daughters. Potwierdzając siłę i inspirującą moc ukraińskiej tradycji wykonawczynie łączą ją z elementami typowymi dla innych form scenicznej aktywności: z kręgu kabaretu, teatru (z którego przecież się wywodzą), szeroko pojętej awangardy. Poruszone wydarzeniami mającymi miejsce w Ukrainie po rosyjskiej napaści przedstawiły pełen emocji koncert-spektakl zatytułowany Ukraine Fire. Najpierw zobaczyliśmy więc krótki film mówiący o niewyobrażalnych cierpieniach narodu ukraińskiego, a potem zabrzmiała muzyka, wspaniała, a zarazem posępna, która w swym słownym przekazie była pytaniem o sens istnienia, skoro wokół tyle zła. Na koniec była jednak i ostrożnie wyrażana nadzieja. Przesiedlone Fantastycznym podsumowaniem tego dnia – zarówno w sensie artystycznym, jak i symbolicznym – był występ znakomitego duetu Joanna Słowińska & Stanisław Słowiński z programem Polesie – pieśni przesiedlone. Odbył się on na drugiej scenie Fortów Kleparz, tzw. scenie „kocie uszy”, na którą publiczność i wykonawcy przenieśli się po zakończeniu występów artystów ukraińskich. Przejmujący i zachwycający śpiew artystki, która zaprezentowała szeroką skalę swych znanych, wielkich umiejętności, znakomicie wpisywał się w słowną narrację tradycyjnych pieśni z Polesia (choć była też pieśń romska i jeden utwór do tekstu Jana Słowińskiego). W tej kameralnej formule, szalenie intymnej, pełnej subtelności i finezji fantastycznie wspierał wokalistkę jej syn, Stanisław na skrzypcach, potwierdzając niejako przy okazji, że jest muzykiem o niepospolitej wrażliwości i niebagatelnych umiejętnościach. Publiczność słuchała oczarowana. Po takim występie trudno było jeszcze coś dodać na koncertowej scenie. Czekała nas jednak jeszcze długa wspólnotowa noc. Tym razem zapowiadana jako jednocześnie: Noc Pieśni / Noc Tańca. Wśród głównych bohaterów, gospodarzy tej części wieczoru byli: formacja Garnizon Jarosław, Iryna Klymenko z grupą warsztatową, a także kapela prowadzona przez znanego z zespołu Drewo znakomitego skrzypka Serhija Ochrimczuka. [Tomasz Janas]