top of page

WĘDRUJĄCE PTAKI. SPOTKANIA KULTUR – SOBOTA, 6 LIPCA


Żywiołowe i melancholijne muzykowanie, odwołujące się do szeroko rozumianych tradycji Europy Wschodniej – polskich, ukraińskich, słowackich, romskich – ale też ujmujące dźwięki ze wschodniej Afryki, zabrzmiały w sobotę na festiwalowych scenach.

Sobotni plan festiwalowych zajęć rozpoczynał się znacznie wcześniej, niż w piątek, bo już w godzinach przedpołudniowych. „Plan zajęć”, bowiem znów znaczna część zabaw i warsztatów adresowana była głównie do młodych i najmłodszych uczestników, choć znakomicie się bawili także przedstawiciele starszego pokolenia. Wieczorną część wypełniły znakomite koncerty: najpierw w klubie Strefa Nowa, później na położonej nieopodal Łące Na Wesołej.

 

Wiejski pastuszek i szkoła rzemiosła

Część z zajęć warsztatowych odbywała się znów w ramach trafnego hasła Etno dla małych i dużych. Głównym miejscem tych aktywności była, oczywiście, wspomniana już, Łąka na Wesołej. Właśnie pod powyższym hasłem swe warsztaty dla wszystkich prowadził Piotr Dorosz – miłośnik i znawca kultury ludowej, muzyk, a także dziennikarz znany słuchaczom audycji programu Drugiego Polskiego Radia i Radiowego Centrum Kultury Ludowej. Zaprosił on do spotkań zatytułowanych: Co w lnie i wełnie piszczy?, Wiejski pastuszek i jego dzień, a także Wiejskie zwierzaki i ich figle. Drugą grupę warsztatów, pod hasłem, Szkoła żywego rzemiosła na Wesołej prowadzili, dobrze pamiętani przez bywalców festiwalu we wcześniejszych latach, animatorzy z Żywej Pracowni. Zaprosili oni do Gier zręcznościowych z wikliny oraz dwukrotnie do Szkoły żywego rzemiosła na Wesołej pod hasłami: Zabawki z siana oraz Hafty na drzewach. Jedynym w tym czasie punktem programu, który sugerował uczestnikom festiwalu, by skierowali się z Wesołej na Kazimierz były warsztaty Kołysanek, które prowadziła Monika Dudek w Muzeum Etnograficznym w Domu Esterki.

 

Wędrujący ptak

Wieczorem publiczność znów została oczarowana przez muzykę koncertową. Rozpoczęło się na pozór skromnie i kameralnie, choć rychło okazało się, że w takiej formule rodzi się wielka muzyka. Świetnie znany na muzycznych scenach, przede wszystkim z udziału w wybitnej jazzowej grupie RGG, pianista Łukasz Ojdana wraz ze swa żoną Mariią przedstawili intymną, duetową wersję projektu Wędrujący ptak. Program, wydany ledwie kilka tygodni temu na płycie, w pierwotnej wersji zrealizowany został z udziałem słynnego ukraińskiego zespołu Drewo. Tu, w Krakowie zyskał nowy wymiar, uwypuklając melodyjność, ale też intymność, bliskość i liryzm zaprezentowanego repertuaru. Artyści odwołują się tu do tradycji ludowej muzyki ukraińskiej i toposu ptaka, którego wielowątkowa symbolika dotyczy szczególnie sfery duchowej, metafizycznej, ale i społecznej. Subtelne, choć wyrafinowane dialogi fantastycznej wokalistki z wybornie improwizującym pianistą prowadziły słuchaczy w krąg wspaniałych doznań – muzycznych, estetycznych, a zapewne również duchowych. Zarówno samym tytułem programu, jak i jego zawartością muzyczną oraz przesłaniem artyści pięknie nawiązywali do głównych idei festiwalu, m.in. wędrowania – choć sam tytuł płyty powstał oczywiście wcześniej i całkiem niezależnie od planów organizatorów Rozstajów.

 

Manuša znaczy Ludzie

Jak to w drodze, jak to na Rozstajach, klimat wieczoru miał się niebawem radykalnie zmienić. Łąka na Wesołej, dokąd znów przeniosły się festiwalowe wydarzenia, miała bowiem tym razem stać się na kilka godzin sceną bardziej żywiołowych, dynamicznych, plenerowych występów. Mieliśmy tym razem słuchać muzyki z (przynajmniej) trzech stron świata, która na różne sposoby opowiada o ludzkich doświadczeniach.

Jako pierwsza na plenerowej scenie pojawiła się magnetyczna słowacka wokalistka Julia Kozakova prezentująca wraz z zespołem swój głośny i ceniony program Manuša. Kozakova zapragnęła tchnąć nowe życie w tradycyjne pieśni Romów, pochodzące ze Słowacji i Europy Środkowej – pieśni, którymi fascynuje się od wczesnej młodości, choć jak przyznaje, sama nie ma romskich korzeni. Samo słowo  Manušaoznacza ludzi, a zarazem przodków. Wokalistce towarzyszyła świetna  grupa profesjonalnych, doświadczonych  instrumentalistów  z jej rodzinnej Bratysławy. Słuchaliśmy znakomicie wykonanej, stylowej muzyki, a w rytm kołyszących, roztańczonych tematów wprowadzał słuchaczy mocny, dźwięczny głos wokalistki.

 

Po prostu Muzykanci

Kolejnymi bohaterami wieczoru na Łące na Wesołej byli członkowie kapeli Muzykanci – niekłamanej legendy polskiej muzyki folkowej, etnicznej. Od końca lat dziewięćdziesiątych należą do grona najważniejszych i najbardziej inspirujących krajowych twórców. Nowe płyty wydają dość rzadko, również stosunkowo rzadko koncertują, bo też rozwijają od lat wiele innych muzycznych przedsięwzięć. Ale też dlatego każde ich pojawienie się na scenie zwiastuje prawdziwe święto muzyki – i tak też było w sobotni wieczór. Joanna, Jan i Stanisław Słowińscy oraz Alicja i Jacek Hałasowie potrafią w perfekcyjny sposób wyważyć obecność w swoim graniu wątków ludowych – i własnej, autorskiej interpretacji. Ich mocne osobowości, muzykalność i sceniczna radość bycia, a zarazem wykonawczy profesjonalizm i dogłębne zaangażowanie w wiejską tradycję powodują, że słucha się ich z niesłabnącym zainteresowaniem i zachwytem, a publiczność reaguje prawdziwymi owacjami. Po raz kolejny przydał się też „parkiet do tańczenia” usytuowany na łące.

 

Magiczny ptak z Afryki

Finałem koncertowych prezentacji na Łące był występ, który dał Winyo. To artysta pochodzący z Kenii – godzący w swej twórczości najważniejsze wartości kultury afrykańskiej z autorskim, często także lirycznym, ujmującym śpiewaniem. Co ciekawe, słowo Winyo w języku Luo (plemię z regionu Jeziora Wiktorii w zachodniej Kenii) oznacza ptaka. Tak oto zaskakująco i symbolicznie zarazem pewna klamrą zamknęły się sobotnie występy – które rozpoczęli nawiązujący do podobnej symboliki Łukasz i Mariia Ojdana. Winyo, który już za kilka tygodni ma wystąpić z koncertem podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu, proponuje muzykę pozostającą pod silnym wpływem kenijskiej tradycji, dawnego stylu benga, który rozkwitł szczególnie w połowie ubiegłego wieku. Nawiązując do tego dziedzictwa artysta tworzy nowoczesną, świetną muzykę autorską, która zyskuje mu uznanie w wielu krajach świata i była też rewelacyjnie przyjmowana podczas festiwalu. Subtelne granie, łączące w sobie brzmienie instrumentów akustycznych i elektrycznych, a do tego piękny głos wokalisty i wyśpiewywane przez niego melodyjne frazy budziły entuzjazm publiczności.

Fantastycznie, że mieliśmy w Krakowie szansę spotkać się koncertowo z tym znakomitym artystą i jego pełnym emocji – i wdzięku – muzykowaniem.  Zresztą sobota była dniem wyłącznie bardzo dobrych koncertów.

 

[ Tomasz Janas ]

Comments


bottom of page