top of page

TANIEC I PIEŚŃ, NA ŁĄCE I POD DACHEM – PIĄTEK, 5 LIPCA


Przejmująca Noc Pieśni i bezpretensjonalna Noc Tańca – jak dwa bieguny folkowego świata – były głównymi wydarzeniami piątku na krakowskim festiwalu. Towarzyszyły im też liczne warsztaty.

 

EtnoKraków/Rozstaje to, oczywiście, o czym doskonale wiedzą od ćwierć wieku sympatycy tej muzyki, znakomite koncerty artystów należących do krajowej czołówki muzyki folkowej, etnicznej, world music oraz sceniczne prezentacje młodych wykonawców, godnych przedstawienia szerszej publiczności, To wreszcie również występy cenionych twórców z innych zakątków świata, których pojawienie się w Krakowie jest zazwyczaj wielką atrakcją dla tutejszej publiczności. I to jednak nie wszystko. Cechą charakterystyczną Rozstajów jest bowiem dbałość nie tylko o koncertowe wrażenia i emocje, ale również o to, by dać odbiorcom, publiczności, a właściwie trafniej będzie chyba powiedzieć: uczestnikom możliwość jak najbardziej bezpośredniego uczestniczenia w doznawaniu, odkrywaniu, poznawaniu różnych wymiarów kultury tradycyjnej, ludowej. Służą temu od zawsze mocno obecne w programie festiwalu inne formy aktywności: spotkania, warsztaty, potańcówki.

 

Potańcówka, kowal, hafty

 

Tegoroczna edycja imprezy jest znów bardzo bogata w różne tego typu przedsięwzięcia, z pozoru marginalne, a w istocie stanowiące niemal główną istotę, logiczne uzasadnienie uczestniczenia w poznawaniu tradycyjnej kultury. W piątek od wczesnego popołudnia bywalcy Rozstajów mieli znakomitą okazję do uczestniczenia w wielu zajęciach warsztatowych – zgodnie ze swoistym hasłem przewodnim: organizowanych „dla małych i dużych”. I rzeczywiście, przedstawiciele różnych pokoleń mieli szansę zdobyć wiedzę oraz praktyczne umiejętności wywodzące się z ludowego dziedzictwa.

W klubie Strefa Nowa warsztaty dotyczące pieśni z Roztocza prowadziła bardzo ceniona na muzycznych scenach Agata Harz, świetna znawczyni wiejskich obyczajów, także muzykowania – i śpiewu. Znakomita większość pozostałych działań w owym warsztatowym nurcie odbywała się na Łące na Wesołej. Kasia Chodoń prowadziła tam Potańcówkę familijną. Z kolei Piotr Dorosz zaprosił na Muzyczne spotkanie z kowalem i kuźnią. Członkowie pochodzącej z Węgier grupy Szaldop oraz Joanna Mieszkowicz organizowali Węgierskie zabawy taneczne dla dzieci i dorosłych. Wreszcie Żywa Pracownia zapraszała, również na Łące, do Szkoły żywego rzemiosła na Wesołej, z podtytułem: Hafty na drzewach.

 

Taniec po raz pierwszy

 

Wieczorem najważniejsza była jednak, oczywiście muzyka. Zwłaszcza, że czekały nas m.in. artystyczne spotkania z zagranicznymi artystami, a także tradycyjne już w programie festiwalu: Noc Pieśni i Noc Tańca. W ten piękny wieczór Łąka na Wesołej stała się wielką – trawiastą, choć i z drewnianym podestem – przestrzenią taneczną. W takich to bowiem pięknych okolicznościach rozpoczęła się tegoroczna Noc Tańca, będąca tradycyjnie już jednym ze stałych punktów programu. Znaczna część dotychczasowych słuchaczy Rozstajowych koncertów stała się w tym momencie tancerzami, którzy w rytm płynącej muzyki ruszyli do znakomitej zabawy. 

Zagrała Orkiestra Festiwalowa, a więc przygotowana specjalnie na ten wieczór formacja bardziej i mniej profesjonalnych muzyków pod wodzą Marii Stepień. Orkiestra od maja sukcesywnie przygotowywała się do tego występu. Tematem przewodnim jej muzykowania był „garnitur polski”. Garniturem nazywano dawniej na wsi cykl tańców granych po sobie bez przerwy, od najwolniejszego do najszybszego. I tak też było w piątkowy wieczór. Kolejnymi wykonawcami wzbogacającymi tego dnia taneczny repertuar byli: Kapela z Mogilan, prowadzona przez Daniela Kublera, węgierska formacja Szaldop oraz młoda polska grupa Sawa. Do tańca ruszyło kilkadziesiąt par. Spora rzesza publiczności przyglądała się z boku i słuchała płynącej ze sceny muzyki odwołującej się bezpośrednio do ludowych tradycji różnych części Polski, ale i Węgier. Blisko dwie godziny trwała wspaniała taneczna zabawa na wspomnianej drewnianej ”podłodze”, ułożonej na trawie specjalnie na czas festiwalu.

 

Pieśń apokaliptyczna

 

To nie był koniec grania „ku zabawie”, Noc Tańca miała bowiem jeszcze tego dnia powrócić w festiwalowym programie. Póki co jednak taniec miał ustąpić śpiewowi – i kontemplacji, a przynajmniej uważnemu słuchaniu. Z plenerowej przestrzeni festiwal przenosił się w tym czasie do bardziej kameralnego wnętrza. W drodze do klubu Strefa Nowa trafiliśmy jeszcze przed Aptekę Designu, gdzie ”przy Maryjce” czekała nas zapowiedź Nocy Pieśni. Pierwszym jej akcentem był występ zatytułowany Dziad z lirą – pieśń apokaliptyczna.  W roli wędrownego dziada, śpiewającego i grającego – a jakże – na klasycznym „dziadowskim” instrumencie – lirze korbowej wystąpił Jacek Hałas. Popłynęła mądra i bardzo współczesna pieśń apokaliptyczna traktująca o, oględnie mówiąc, braku mądrości dzisiejszego człowieka. Następnie dziad (grając wciąż na lirze) poprowadził słuchaczy do klubu Strefa Nowa, w którym miały mieć miejsce dalsze wydarzenia Nocy Pieśni.

 

Droga

 

Tam właśnie Joanna Słowińska i Zofia Słowińska-Brózda przedstawiły program tytułowany Droga. Joanna Słowińska to artystka, której nie trzeba chyba przestawiać bywalcom festiwalu, ani publiczności folkowej, ani też – szerzej – sympatykom mądrego i pięknego śpiewania w naszym kraju. Trudno zliczyć jej rewelacyjne artystyczne przedsięwzięcia. To, które zaprezentowała w piątkowy wieczór należało chyba do najbardziej poruszających. Zaśpiewała pieśni o ludzkim losie, o życiu i śmierci, całkiem poważne i bardziej zabawne, w niemalże intymnym duecie z własną córką. Występ rozpoczęły wokalnym dialogiem stojąc po dwóch stronach sali koncertowej. Potem usiadły na scenie bokiem do publiczności, patrząc na siebie, twarzą w twarz i rewelacyjnie śpiewały, okazjonalnie towarzysząc sobie na bębnach ramowych czy skrzypcach. Mądrość ludowych pieśni, mówiących o różnych przypadkach człowieczego losu okazała się znów – i z wielu względów – ponadczasowa.

 

Od świtu po zmierzch

 

Chwilę później na scenie pojawiła się grupa śpiewacza Krakoskie Kumoszki wspomagana przez Zdrojanki z Krzeszowic. Przedstawiły program zatytułowany Od świtu po zmierzch. Wchodząc na scenę i schodząc z niej kilkadziesiąt minut później artystki zaśpiewały tradycyjne pieśni religijne, tworząc ujmującą klamrę dla swego występu. Jego program wypełniły ludowe piosenki i pieśni, m.in. obrzędowe, które w mocnym, zbiorowym, chóralnym wykonaniu, z odniesieniami do wiejskich manier, robiły wielkie wrażenie. Ten najbardziej istotny – osobisty, a zarazem wspólnotowy – egzystencjalny wymiar wędrowania przybliżali tego wieczora artyści odwołując się wprost do zdobyczy i mądrości ludowej tradycji. Dodatkowego smaku, dodatkowej wartości dodawał temu wieczorowi – oraz występowi Kumoszek ze Zdrojankami – wspólny dialog, wspólny śpiew pokoleń, dowodzący jak ponadczasowe to kwestie. To ten wieczór też najlepiej uobecniał wiodące hasła festiwalu: Wędrowanie. Mit początku. Mit apokalipsy.

 

Zegar bije

 

Znakomicie wpisał się w ów temat Jacek Hałas, który konwencją swego występu nawiązał do własnej znakomitej płyty Zegar bije. Ta część wieczoru była rodzajem przybliżania i oswajania tematu śmierci. Jak pisano w zapowiedzi: „to szczególnie potrzebne w dobie, w której śmierć jest niemodna, pomijana, a jednocześnie i wielokrotnie traktowana instrumentalnie, wulgaryzowana”. Jacek Hałas pojawił się przed publicznością solo z lirą korbową (na bis także z drumlą) i – oczywiście – śpiewając. Swym mocnym, porywającym publiczność głosem wykonał kilka pieśni o niedolach ludzkiego losu, utworów epickich, ale i nieomal moralitetów przestrzegających przed niebezpieczeństwami życia (czasami z lekkim przymrużeniem oka). Publiczność, która tego wieczora zjawiła się w klubie w ogromnej liczbie (konieczne było dostawianie krzeseł) znów reagowała prawdziwą owacją.

 

Taniec raz jeszcze

 

Kolejna zmiana nastrojów, jak to w trakcie wędrowania, wiązała się z ostatnim punktem piątkowego programu, a był nim wspomniany wcześniej ciąg dalszy Nocy Tańca, na który zapraszał – jakże by inaczej – krakowski Dom Tańca. Teraz, w klubowych, domowych niejako warunkach muzyka zdawała się brzmieć inaczej, niż wcześniej. Ton zabawie nadawali m.in. muzycy z zespołów Sawa, Kapela Siwka, przy aktywnym udziale instrumentalistów z kręgu gospodarzy, czyli Krakowskiego Domu Tańca. Zabawa trwała długo w noc.

 

[ Tomasz Janas ]

Comments


stowarzyszenie_rozstaje_logo-biale_na_przezr.png

© Rozstaje: u Zbiegu Kultur i Tradycji. Stowarzyszenie

bottom of page