top of page

Cztery dni jak cztery strony świata.


[fot. Marcin Bałaban]


Cztery dni warsztatów, spotkań, ale i koncertów – w scenerii klubowej, która dla organizatorów festiwalu (i publiczności) jest niemniej ważna niż sceny plenerowe.


Minione cztery dni wolno uznać za szalenie ważne, choć na pozór mało zauważalne, punkty programu tegorocznego festiwalu EtnoKraków/Rozstaje. Co prawda wszelkie wydarzenia w tym czasie odbywały się w przestrzeniach klubowych (lub na Plantach) i w sensie chronologicznym niejako „pomiędzy” tymi bardziej spektakularnymi zaplanowanymi w plenerach Fortów Kleparz czy na dziedzińcu Radia Kraków, jednak ta właśnie kameralna, klubowe atmosfera jest jedną z kwintesencji, jednym z kluczowych elementów dla trwania – i dla idei istnienia – festiwalu EtnoKraków/Rozstaje.

To, co naturalne

To tutaj bowiem, w tej bliskości i kameralnych okolicznościach, bezpośrednio, twarzą w twarz mogą spotkać się ludzie prawdziwie zafascynowani kulturą tradycyjną i jej współczesnym wymiarem – interpretacjami, odwołaniami, kontynuacjami dawnych (zresztą przecież nie tylko ludowych) wzorców. To w takiej formie naturalnego spotkania najbardziej wyraziście można zobaczyć i niemal dotknąć, sprawdzić jak rodzi się muzyka, nauczyć się kroków tanecznych, słów p